Winniśmy pamiętać i to, co niechlubne

Oddolnie tworzymy niezależną lewicową publicystykę. Rób ją razem z nami! Czekamy na Twoje teksty i komentarze. publicystyka-ape@riseup.net

Mówi się, że natura nie znosi próżni. W społeczności akademickiej, oficjalnie broniącej się przed polityką i starającej się o zachowanie bezpiecznej, naukowej neutralności, coraz częściej jednak do głosu dochodzą środowiska ultranacjonalistyczne.

W ciągu ostatnich paru miesięcy budynki Uniwersytetu Warszawskiego zalewane są materiałami propagandowymi neofaszystowskiej grupy zwanej Szturmowcami. Jak piszą na swoich ulotkach:
W latach 30-tych XX wieku kwestia żydowska stała się w Polsce ogromnym problemem, głównie z powodów gospodarczych. Wedle przedwojennych analiz wynikało, że jeśli Polacy nie podejmą akcji obronnej to w ciągu kilku dekad zostaną jedynie tanią siłą roboczą (…). Tzw. getto ławkowe zostało wprowadzone przez władze UW ze względu na rosnące napięcia etniczne i liczne starcia na kampusie uniwersyteckim pomiędzy studentami żydowskimi wspieranymi przez polskich komunistów i syndykalistów a polskimi studentami związanymi ze środowiskami narodowymi”.
Propaganda z faszystowskich ulotek nijak ma się do rzeczywistości. Codziennego życia na kampusie z pewnością nie wspominał dobrze choćby Menachem Begin, jeden z pięciu Noblistów-absolwentów UW. W trakcie swoich studiów prawniczych, zmuszony był organizować żydowskie grupy samoobronne. Przeciwstawiały się one kolejnym atakom radykalnych narodowców, wymierzonym nie tylko w studentów i studentki, ale i wykładowców żydowskiego pochodzenia. Atmosferę antyżydowskiej nagonki wspomina także inny Noblista-absolwent UW, Leonid Hurwicz, który był jedną z ofiar wprowadzenia getta ławkowego. Co prawda uzyskał tu tytuł magistra prawa, jednakże dalszą karierę naukową kontynuował już za granicą. Jak wspominał jeden z jego znajomych, „Hurwicz po skończeniu prawa nie miałby żadnych szans kariery na studiach ekonomicznych zdominowanych przez Rybarskiego [Roman Rybarski, lider i ideolog myśli narodowej, ekonomista, wykładowca UW, znany zwolennik getta ławkowego], dlatego zapewne wyjechał…“1. Na ulotkach wspomnianych Szturmowców wyczytać również można, że „Uniwersytet Warszawski nie był jedynym miejscem, gdzie plenił się lewicowy i żydowski terror polityczny.” O terrorze, ale oczywiście antyżydowskim, wspominał też trzeci już z pięciu Noblistów-absolwentów UW, Czesław Miłosz – był świadkiem rozruchów antyżydowskich na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, skąd przeniósł się w 1932 r. do Warszawy, choć jedynie na rok. Jak dowiadujemy się z dokumentu „Strategia UW”, przyjętego w obecnym kształcie w grudniu 2008 roku, „Winniśmy (…) pamiętać i to, co niechlubne: uległość wobec politycznych presji, dyskryminację wyznaniową i społeczną, usuwanie uczonych i studentów. Niech pozostanie to dla nas żywą historyczną lekcją.”2. O tym, co niechlubne, pamięta się. Niestety jedynie w niektórych kręgach – stąd wydarzenie zorganizowane w tym roku przez Studencki Komitet Antyfaszystowski, Koło Badań Nad Nowym Autorytaryzmem oraz IH UW – „Obchody Upamiętniające Ofiary Getta Ławkowego na UW”3. Czy wspomniana w dokumencie UW lekcja historii czegoś nas nauczyła? Na terenie uczelni próżno szukać jakiejkolwiek tablicy upamiętniającej ofiary getta ławkowego. W budynku rektoratu wisi natomiast portret prof. Antoniewicza, który jako Rektor UW ową represję wprowadził, oczywiście pod silnym naciskiem Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Czy mógł tego uniknąć? Z pewnością ciężko to oceniać, jednak warto wspomnieć prof. Stanisława Kulczyńskiego, który jako Rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji, sprzeciwiając się w ten sposób właśnie wprowadzeniu na swojej uczelni getta ławkowego. Można narzekać na częste milczenie władz UW w ważnych sprawach. Nie należy jednak zapominać, że od czasu do czasu podejmowane są pożyteczne działania związane z walką z dyskryminacją. Uczelnia ta jako pierwsza w Polsce powołała Komisję Rektorską ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji4. Istnieje punkt Welcome Point5, który służy pomocą obcokrajowcom przybywającym na UW. Na uniwersytecie funkcjonuje też Ombudsman6, a oprócz tego w 2016 powołano nową funkcję – Głównego specjalisty ds. równouprawnienia. Jak dowiadujemy się ze strony UW, „Osoba pełniąca tę funkcję zajmuje się polityką antydyskryminacyjną, równym traktowaniem i różnorodnością na Uniwersytecie Warszawskim. Podstawowym zadaniem głównego specjalisty ds. równouprawnienia jest podejmowanie działań mających na celu pełne poszanowanie i urzeczywistnienie zasady równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na jakąkolwiek cechę.“7 Od jakiegoś czasu działa też strona internetowa „Równoważni”, „zawierająca kompleksowe i praktyczne informacje m.in. w zakresie tego, czym jest dyskryminacja, jakie są jej rodzaje i przykłady (również z życia uczelni), co zrobić w przypadku bycia świadkiem dyskryminacji lub jej ofiarą, do jakich instytucji uniwersyteckich i krajowych można się zwrócić o wsparcie i pomoc.”8. Nie można zarzucić władzom uczelni kompletnej bezczynności. Jednak wszystkie te piękne rozwiązania i funkcje kłócą się nieco z wybiórczym podejściem do historii, prezentowanym przez UW do tej pory. Łatwo jest chwalić się Noblistami-absolwentami. Jednocześnie łatwo i wygodnie przemilczać momenty, z których UW dumne nie jest. Z pewnością dojrzałym posunięciem władz Uniwersytetu Warszawskiego byłoby zdjęcie portretu prof. Antoniewicza ze ściany w rektoracie, a także rozpoczęcie starań o tablicę upamiętniającą ofiary getta ławkowego. Walka z dyskryminacją nie może wiązać się jedynie z reagowaniem na problem, kiedy już się pojawi. Społeczność akademicka potrzebuje jasnego i spójnego przekazu, w tym wypadku mówiącego, że nie boimy się mierzyć z własną historią i nie boimy się podchodzić do naszych tradycji refleksyjnie i stanowczo. Już za parę dni, dokładnie 11 listopada, marsz organizowany przez radykalne środowiska prawicowe przejdzie przez Warszawę omijając okolice Uniwersytetu Warszawskiego. Jednak ile jeszcze czasu UW wytrzyma pod naporem demonów przeszłości, coraz chętniej wystawiających swoje brunatne łby z kanału historii? Wyciągajmy wnioski i uczmy się na błędach z czasów minionych – zanim będzie na to za późno. Pielęgnujmy pamięć o uciśnionych i nie bójmy się zdejmować z piedestału tych, którzy na obecność nań nie zasłużyli. *** Jakub Wielgopseudo-socjolog, aktywista społeczny. Członek Uniwersytetu Zaangażowanego, ruchu studenckiego walczącego z wszelkimi nierównościami i dyskryminacją na polskich uczelniach. Członek ogólnopolskiej grupy ds. Standardu Antydyskryminacyjnego dla uczelni.  Brał udział w wymianach naukowych z Technische Universitat Berlin oraz University of Northampton, w obu przypadkach tematem przewodnim były sposoby walki z wykluczeniem. Uczestnik projektu Intervalo-Escola w ramach wystawy „Gotong Royong. Rzeczy, które robimy razem.” w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Współtwórca (do tej pory) dwóch badań socjologicznych poświęconych dyskryminacji i problemom studentów zagranicznych.    
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *